Archiwum 20 lutego 2004


lut 20 2004 bóle brzucha...
Komentarze: 3

Ten dzień to naprawdę zakręcony jak słoik ruskiego dżemu...

Wstałam troszkę za późno, ale jeszcze był czas żeby się niespóźnić, ale i tak to nie wyszło bo wybiegłam z domu bez okularówi śniadania... więc musiałam się wrócić. Chociaż to nie było powodem mojego spóźnienia. Autobus nie przyjechał, a może to był ten póxnijesyz nie wiem. Tak czy siak w szkole byłam o 5 min za późno cio i tak nie sprawiło mi kłopotów, bo nie było niemieckiego (babka w ciąży i często jej nie ma ;p ). Poszliśmy więc na stółkę, okazało się że mojej Gabrysi nie ma w szkole. Dostałam od niej sms-a, że źle sie czuje i została w domu. Zasmuciło mnie to strasznie. Wtedy zaczął mnie boleć brzuch, a na dodatek miałam kiepski humor... po 15 min z Gabrysią zrobiło mi się lepiej. Poczym dowiedziałam się o kartkówce o  której kompletnie zapomniała i o ćwiczeniach z geografi, że trzeba było je uzupełnić ( a ja ich jeszcze nie posiadam hihi). Z tymi nowinami poszłam do łazienki się "odstresować" i tam stwierdziłam, że bóle brzucha się nasilaja i że bez Gabrysi nie wytrzymam. Zadzwoniłam do mamusi (nadal byłam z kabinie...hihi), a ta Bogu dzięki pozwoliła mmi wrócić do domciu. uf co za ulga była że nie musiałam siedziec tych 8 godz. w szkole. Poszłam więc do szatni, a tam sympatycnza pani szatniarka na początku spojrzała się na mnie jak na głupią (penwie myslała: "i tak cię nie wypuszczę") i na szczęście po moje przemowie (ostatnio usłyszałam że znana jestem w szkole z ładnego "gadania". nio cóż trzeba w jakiś sposób załatwiać sprawy) pozwoliła mi wyjść ze szkoły. Jak poczułam ta wolność to aż żyć się chciało, lecz nadal mnei brzuszek bolał. Gdy stałam w korku to aż mi się słabo robiło, ale jakoś dojechałam i jak walnęłam sie na łóżeczko to dopiero o 14.30  się przebudziłam. Miała aż dwa sny, ale o  nich nie napisze bo się wstydzę... ;p jeszcze sobie coś pomyślicie.hihi Niestety po przebudzeniu nadal odczuwałam ból i gdy siadłam do kompa to także ogromną złość i smutek... nastąpiło pewne nieporozumienie, lecz naszczęście po wylaniu dużej ilości łez uspokoiłam się zrobiłam i zrobiłam tak jak mi Gabrysia radziła... Po jakimś czasie osoba tak dla mnie ważna pojawiła się u mnie. Szok był to nie mały... w sumie to nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, ale cóż trzeba było się jakoś zachować. Porozmawialismy wreście normalnie... i tak milutko mi się zrobiło gdy mnie przytulił (musze to częsciej robić ;p )nio i było tak miło... ale wsyzsyc się musieli zejść do domu co mi się wcale nie podobało... Ale i tak stwierdzam że Kamilku jesteś dla mnie w tej chwili najważniejszym facetem pod słońcem... teraz stwierdzam że trzeba się dłużej zastanawiać nad tym co się robi... (wiesz chyba o cio mi chodzi).

Póżniej musiałam zrobic im wszystkim kolacje (nikt nie zwrócił uwagi na to że mnie tak strasznie boli, ale no cóż). Po skończeniu smażenia placków poprostu padłam. Tak to ejszcze mneinigdy nie bolało... gdy mamusia wróciła poszłysmy do lekarza i jakieś tam proszki dostałam nio ale jak narazie nie pomogły jeszcze...buuu boli... ide chyba spać bo zaraz padnę tu. Mam nadzieję że będę mogła normalnie usnąć. Kamilek na imprezie.. fajnie mu tylko zastanawiam się dlaczego co jakis czas spojawia się na gg ( i nic nie pisze, ale nio cóż ja mogę...) więc chyba nie jest aż tak siuper jak mu życzyłam żeby miał... oki spadam... papap

abiedroneczka : :